Blog

Piszę sobie czasem tu o fotografii, kawie, gadżetach i tym co mi zalega na sercu.

Wyluzuj i rób zdjęcia

​Keep Calm and Take Photos

Pamiętam tę chwilę, gdy zastąpiłem zwykłą „cyfrówkę“ lustrzanką na kliszę. Dawne czasy. „To se ne vrati“, mawiają, jednak wspomnienie owo jest ciągle żywe w mojej pamięci. To był moment, w którym Canon wypuścił model EOS 300D, a cyfrowe lustrzanki zaczęły być dostępne dla przeciętnego Kowalskiego. A ja, jakby na przekór trendom, stałem się posiadaczem koszmarnie drogiego Pentaxa MZ-S i stałoogniskowej „pięćdziesiątki“. Pamiętam, jak szybko uświadomiłem sobie, ile czasu poświęcam na przemyślenie kadru, by nie tracić cennych klatek; jak długo przymierzam się do zrobienia zdjęcia, często robiąc po pół kroku w każdą stronę, by wybrać to najlepsze ujęcie. Pamiętam radość, gdy odbierałem pierwsze wywołane klisze i nie musiałem już cropować w Photoshopie, a i samo zdjęcie było tym, co chciałem pokazać.

Nie chcę jednak tym wpisem udowadniać wyższości fotografii „analogowej“ nad „cyfrową“. Nie jest moim zamiarem pouczanie: jeśli chcesz nauczyć się fotografować, to wyrzuć te wszystkie zbiory krzemu i kup sobie Zenita. Nie, nie w tym rzecz. Pragnę jedynie podzielić się pewną myślą, która mnie od jakiegoś czasu dręczy. A mianowicie, że fotografowanie stało się swego rodzaju wyścigiem - pogonią za megapikselami, rozmiarami matryc, cenami korpusów, liczbą zdjęć w galeriach... A to, co istotne - czyli zdjęcie - zeszło na drugi plan. Historia i emocje, uchwycone w tym szczególnym momencie, gdy naciska się spust migawki, zostały zepchnięte na margines przez dyskusje o ostrości, szumach. Gdzie podziały się czasy, gdy najpierw czekało się, aż wszystkie klatki na kliszy zostaną naświetlone, następnie na wywołanie i odbitki, by na końcu spotkać się ze znajomymi i przy piwie pochylić się nad, nierzadko, paroma miesiącami fotografowania? Czy oczekiwanie na ten jeden moment, który sprawi, że zdjęcie będzie wszystkim albo niczym, zostało zastąpione przez bezmyślne naciśnięcie migawki, z przeświadczeniem, iż 11 klatek na sekundę zrobi swoje? Czy faktycznie 150 zdjęć w galerii jest lepsze niż 5, dopieszczonych i składających się w całość? Poniższe trzy punkty stanowią katalizator tego, o czym myślę. Mam nadzieję, że zgodzicie się z nimi:

1. Nie daj się zwariować „onanizmowi“ sprzętowemu

Aparat, z którego korzystasz, to tylko narzędzie. Lepsze lub gorsze, ale tylko narzędzie. Nie słuchaj ludzi, którzy wmawiają Ci, że tym, co posiadasz, nie da się zrobić dobrej fotografii. Wyciskaj z aparatu, ile się da. Niech twoje zdjęcia będą wielkim środkowym palcem, skierowanym w stronę tych osób. Poznaj swój sprzęt, nie pozwól mu się zaskoczyć podczas fotografowania, a okaże się, że wcale nie potrzeba dołożyć kilku tysięcy złotych do nowego korpusu, którym „się da“.

Zmiennoogniskowe obiektywy nie sprawią, że będzie lepiej. Sprawią, że będzie łatwiej - a to nie to samo. Popaść w lenistwo - to najgorsza rzecz, jaką można zrobić w fotografii. Stałoogniskowy obiektyw kosztuje sporo taniej, a te kilka kroków w stronę obiektu potrafi zaowocować kilkoma nowymi kadrami, znacznie lepszymi.

Nie trać czasu na patrzenie w LCD z tyłu aparatu - wyszedłeś robić zdjęcia, a nie oglądać telewizję. Gdy zrobisz dobre zdjęcie, będziesz to czuł w sobie. Nie musisz dodatkowo zerkać na wyświetlacz. Te kilka sekund to często kilka szans na kolejne dobre zdjęcia.

2. Nie szalej z ilością zdjęć

Myślisz, że jeśli karta pamięci pozwala na zrobienie pierdyliarda zdjęć, to koniecznie trzeba ją zapełnić? Uważasz, że gdy wykorzystasz możliwości aparatu do zrobienia kilku(nastu) zdjęć na sekundę, to wyjdzie Ci to na zdrowie? W większości przypadków skończysz z kilkunastoma podobnymi zdjęciami. Jeśli Twoja fotograficzna kariera albo - jeszcze gorzej - wypłata nie jest zagrożona, przyjmij zasadę snajpera: one shot, one kill. Nie strasz ludzi seriami przypominającymi te z karabinu maszynowego.

Mniejsza ilość zdjęć to również mniej pracy przy ewentualnej obróbce i selekcji. Tak, selekcji. Wybieraj zdjęcia przed opublikowaniem ich w internetowej galerii. Wiem, że tam nie ma limitów, ale nikomu nie chce się przebijać przez setki podobnych do siebie foteczek. Serio. Jeśli mi nie wierzysz, spytaj znajomych, kiedy ostatni raz obejrzeli „od deski do deski“ te wszystkie 150 zdjęć, które wrzuciłeś na „Fejsbuczka“. Kilka czy kilkanaście zdjęć nie tylko lepiej zobrazuje wydarzenia, które fotografowałeś, ale sprawi również, iż znajomi pokochają cię za to, że szanujesz ich czas.

3. Fotografia rodzi się w głowie

Nie wierzysz? A ile razy oczami wyobraźni widziałeś dany kadr, lecz akurat nie miałeś ze sobą aparatu lub po prostu możliwości jego zrealizowania? Zbyt często zapewne. Gdy poczujesz to „coś“, to nie odpuszczaj. Zapisz ten pomysł, jeśli jego realizacja nie jest w danym momencie możliwa. Skoro jakieś miejsce wygląda świetnie, jednak wciąż brakuje mu czegoś, by stało się „kompletne“ - poczekaj. Może los ci będzie sprzyjał i wystarczy 20 minut, a może będziesz potrzebował kilku godzin, aby poczuć, że to zdjęcie było właśnie TYM zdjęciem. Nie ma pośpiechu. Przecież wyszedłeś fotografować, a nie pobić rekord w przemieszczeniu się z punktu A do punktu B.

Nie odchodź też z „miejsca zdarzenia“ natychmiast po zrobieniu zdjęcia, bo możesz przegapić ciekawą reakcję czy możliwość interakcji.

Czas poświęcony fotografii odwdzięczy się lepszymi i bardziej przemyślanymi zdjęciami. Wszak akcja równa się reakcji.

Powyższe punkty to tylko moje przemyślenia, zebrane przez te kilkanaście lat fotografowania. Nie są to prawdy uniwersalne, wierzę jednak, że przydadzą się w odnalezieniu własnego sposobu i rytmu fotografowania.