Blog

Piszę sobie czasem tu o fotografii, kawie, gadżetach i tym co mi zalega na sercu.

Październikowe Spacerro Kawowe - śniegpresso

fawory.jpg

Koniec października zafundował iście zimową pogodę, jak by spłatać chciał nam figla i nie dopuścić do kolejnego Spacerro. Twardym jednak trzeba być więc ubrawszy się cieplej niż podczas poprzedniego spaceru stawiliśmy dzielnie czoła niesprzyjającym warunkom atmosferycznym, smakując to co mają do zaoferowania kawiarnie na Żoliborzu (który akurat dziś nie pachniał jak Montego Bay). Według mapy mieliśmy uwinąć się szybko - trzy kawiarnie położone blisko siebie, ostatnia nieco dalej. Ciężko jednak wstać z ciepłego fotela i udać się do następnego lokalu patrząc na to, co dzieje się za oknem. Przezwyciężając jednak własne słabości wstawaliśmy, szliśmy i piliśmy w:

Secret Life Cafe (Słowackiego 15/19)

to urocza kawiarnia w malowniczej lokalizacji, niedaleko teatru Komedia. Niespodziewanie spotkaliśmy tam przemiłą baristkę z nieistniejącego już 5,29 więc zaczęło się fajnie. Ziarna, niestety, z Kofi Brandu, który mi totalnie nie podchodzi ale nie uprzedzajmy faktów. Espresso dostaliśmy z miłą orzechową kremą. Body wodniste ale w smaku przyjemna czekolada, orzechy i kwaskowate nuty pod koniec. Smacznie ale bez fajerwerków. Taki chyba urok Kofi.

Art Cafe (Mickiewicza 27)

znajduje się w “zagłębiu” restauracyjnym Pl. Wilsona (kanapkarnia, kebabiarnia, druga kawiarnia). Miejsce jest fajne, przez duże okna można obserować puls miasta ale w środku jest dość “chłodno”. Espresso niestety nie zachwycało. Samego naparu było za dużo w filiżance co odbijało się na body, które było mocno cienkie. W smaku przebijały się orzechowe akcenty ale zbyt szybka ekstrakcja nie pozwoliła wyciągnąć pełni smaku. Może gdyby bardziej skręcić młynek.

Kawiarnia Fawory (Mickiewicza 21)

zyskało już “szacunek ludzi ulicy” ;-) W środku jest fajnie, swobodnie a na jednej ze ścian jest magiczny cycek przynoszący szczęście, wystarczy potrzeć ;) Ziarna, z jakich w Faworach robią espresso, to też Kofi. Tym razem jednak, poza charakterystycznym wodnistym body i orzechowym posmakiem, bez cytrusowych nutek ale za to z posmakiem goryczki zostającym na podniebieniu. Tak dla odmiany.

WakeCup Cafe (Franciszkańska 1)

to kawiarnia na Muranowie z przyjemnym wnętrzem i pewną dozą tajemniczości. Tajemniczość polegała na tym, że bariści nie chcieli zdradzić z jakiej palarni biorą ziarna. Wiemy tylko, że to singiel z Brazyli :) Singiel ów smakował jak Kofi, i to ten gorszy Kofi czyli wodniste body i mała wyrazistość smaku przeplatana orzechowymi wariacjami.

Podsumowując nasz październikowy spacer nie mogę przestać się zastanawiać nad nagłym wzrostem popularności kaw z Kofi Brandu. Są one dla mnie nijakie, bez specjalnego charakteru. Nie przemawiają one do mnie kompletnie smakowo. Oczywiście mogłem jeszcze nie trafić na dobrze zaparzone espresso z tych ziaren (poza jednym razem w MiTo), ale aż ciężko mi w to uwierzyć.

Podsumowujac kawiarnie, w których byliśmy, klasyfikacja wyglądałaby następująco:

  1. Secret Life Cafe
  2. Kawiarnia Fawory
  3. WakeCup Cafe
  4. Art Cafe

Następne Spacerro zapewne będzie świąteczne chyba, że pogoda znów spłata figla i sprowokuje nas do spacerowania w pięknych okolicznościach przyrody ;)