Progreso Huila - owocowe espresso

Dawno nie pijałem jednorodnych kaw więc miałem pewne obawy ale postanowiłem zaryzykować i zamówiłem. Kawa zamknięta w standardowy woreczek z zaworkiem (data palenia 12 kwietnia), który wrzucono do bąbelkowej koperty i powierzono poczcie. Na szczęście Pan Listonosz (którego pozdrawiam) nie próbował wciskać paczki do skrzynki.

Chyba nie miałem jeszcze tak świeżej kawy - po 4 dniach od wypalenia była u mnie. Nie wytrzymałem do następnego dnia i postanowiłem zrobić strzał testowy jeszcze wieczorem. Strzał się udał nad podziw dobrze. Wstrzeliłem się z ustawieniem młynka po poprzednich ziarnach. Strzały powtórzone następnego dnia również przyniosły bardzo pozytywne doznania więc na szczęście nie był to fart. Ziarna pachną bardzo przyjemnie i delikatnie. Palone nie za ciemno po zmieleniu mają aromat przypominający suszone owoce (głównie rodzynki). Po podniesieniu dźwigni z wylewki zaczyna wypływać orzechowy płyn przeplatany jaśniejszymi liniami. Wygląda bardzo apetycznie i na wyglądzie się nie kończy. Crema orzechowa, z pięknym tygryskiem jest gruba, gęsta i szybko nie znika. Smak bez cienia goryczy za to kwaskowaty w swojej świeżości (a może świeży przez swoją kwaskowatość) z wyraźnymi owocowymi nutami (dla mnie śliwka jak nic). Body delikatne, aksamitne. Kawa smakuje mi zarówno jako doppio jak i espresso chociaż mam wrażenie w w postaci tego drugiego jest bardziej owocowa. Jak na pierwszy test ziaren z palarni Square Mile jestem zachwycony. Jak na razie najlepsza kawa jaką piłem.

Bartek

Na rowerze jeżdzę, bo lubię. To dla mnie przede wszystkim frajda, sposób na fajne spędzenie wolnego czasu i poznanie nowych osób. Nie ścigam się i nie rywalizuję, chyba że z samym sobą i własnymi słabościami.

http://www.buzuk.pl
Previous
Previous

Brazil Gusto Antico - leniuchując na łące

Next
Next

Kawowe opowieści