Autumn Espresso - cytrusowa moc
Autumn Espresso to kolejna sezonowa mieszanka z londyńskiej palarni Square Mile. Ta propozycja to kompozycja dwóch singli z Salwadoru - "El Borbollon" i "Finca El Cerro" oraz ziarna z Kostaryki o wdzięcznej nazwie "La Cabana". Według palarni mieszanka ma nam osłodzić jesień smakiem toffi i syropu klonowego z orzeźwieniem jakie dają nuty cytrusowe...
Autumn Espresso to kolejna sezonowa mieszanka z londyńskiej palarni Square Mile. Ta propozycja to kompozycja dwóch singli z Salwadoru - "El Borbollon" i "Finca El Cerro" oraz ziarna z Kostaryki o wdzięcznej nazwie "La Cabana". Według palarni mieszanka ma nam osłodzić jesień smakiem toffi i syropu klonowego z orzeźwieniem jakie dają nuty cytrusowe.
Na moje nieszczęście (a może szczęście) słodkości wydobyć mi się nie udało. Mieszankę zdominowały cytrusy (grejpfrut) a gdzieś w tle dało się wyczuć delikatny smak czekolady. W połączeniu z bardzo mięsistym i maślanym body (zasługa porządnej, grubej cremy) dało to całkiem miły efekt na podniebieniu. Zwłaszcza jeśli ktoś lubi kwaskowate, owocowe espresso. W innym przypadku ta mieszanka może nie zasmakować - przynajmniej w moim wydaniu kwaskowatość wyraźnie dominowała w smaku. Ale mi to akurat ostatnio na rękę :)
Oczywiście jak w przypadku wszystkich kaw od Square Mile kawa przychodzi świeżutka (w moim przypadku przeleżała na poczcie nieco gdyż wygodniej było zostawić awizo), parę dni po wypaleniu. Podczas pierwszych ekstrakcji jeszcze odgazowuje. Co warto nadmienić kwaskowatość kawy rośnie wraz ze wzrostem temperatury więc jeśli komuś nadmiar "owocowości" przeszkadza lepiej niech ma to na uwadze.
Progreso Huila - owocowe espresso
Dawno nie pijałem jednorodnych kaw więc miałem pewne obawy ale postanowiłem zaryzykować i zamówiłem. Kawa zamknięta w standardowy woreczek z zaworkiem (data palenia 12 kwietnia), który wrzucono do bąbelkowej koperty i powierzono poczcie. Na szczęście Pan Listonosz (którego pozdrawiam) nie próbował wciskać paczki do skrzynki...
Dawno nie pijałem jednorodnych kaw więc miałem pewne obawy ale postanowiłem zaryzykować i zamówiłem. Kawa zamknięta w standardowy woreczek z zaworkiem (data palenia 12 kwietnia), który wrzucono do bąbelkowej koperty i powierzono poczcie. Na szczęście Pan Listonosz (którego pozdrawiam) nie próbował wciskać paczki do skrzynki.
Chyba nie miałem jeszcze tak świeżej kawy - po 4 dniach od wypalenia była u mnie. Nie wytrzymałem do następnego dnia i postanowiłem zrobić strzał testowy jeszcze wieczorem. Strzał się udał nad podziw dobrze. Wstrzeliłem się z ustawieniem młynka po poprzednich ziarnach. Strzały powtórzone następnego dnia również przyniosły bardzo pozytywne doznania więc na szczęście nie był to fart. Ziarna pachną bardzo przyjemnie i delikatnie. Palone nie za ciemno po zmieleniu mają aromat przypominający suszone owoce (głównie rodzynki). Po podniesieniu dźwigni z wylewki zaczyna wypływać orzechowy płyn przeplatany jaśniejszymi liniami. Wygląda bardzo apetycznie i na wyglądzie się nie kończy. Crema orzechowa, z pięknym tygryskiem jest gruba, gęsta i szybko nie znika. Smak bez cienia goryczy za to kwaskowaty w swojej świeżości (a może świeży przez swoją kwaskowatość) z wyraźnymi owocowymi nutami (dla mnie śliwka jak nic). Body delikatne, aksamitne. Kawa smakuje mi zarówno jako doppio jak i espresso chociaż mam wrażenie w w postaci tego drugiego jest bardziej owocowa. Jak na pierwszy test ziaren z palarni Square Mile jestem zachwycony. Jak na razie najlepsza kawa jaką piłem.