Kawa Bartek Kawa Bartek

Styczniowy spacerniak kawowy

Pierwszy w nowym roku spacerniak już za nami. Odwiedziliśmy pięć kawiarni, po drodze zahaczając jeszcze o 5.29, więc łącznie wlaliśmy w siebie po sześć filiżanek espresso. Gdzie zatem byliśmy?Zaczęliśmy od Vespa Cafe (Armii Ludowej 14, tuż obok stacji Politechnika). Uprzedzając pytania: tak, nazwa wzięła się od skuterów. Jeden wisi nawet przy suficie, wesoło celując reflektorem w gości pojawiających się w drzwiach. Co natomiast robi espresso w Vespie? Smakuje. Jest lekko kwaskowate (trend ten utrzymuje się zwłaszcza w kawiarniach z ziarnami z Javy), zalatujące smakiem wina. Gdzieś pod koniec pojawiają się delikatne nutki czekolady...

Pierwszy w nowym roku spacerniak już za nami. Odwiedziliśmy pięć kawiarni, po drodze zahaczając jeszcze o 5.29, więc łącznie wlaliśmy w siebie po sześć filiżanek espresso. Gdzie zatem byliśmy?Zaczęliśmy od Vespa Cafe (Armii Ludowej 14, tuż obok stacji Politechnika). Uprzedzając pytania: tak, nazwa wzięła się od skuterów. Jeden wisi nawet przy suficie, wesoło celując reflektorem w gości pojawiających się w drzwiach. Co natomiast robi espresso w Vespie? Smakuje. Jest lekko kwaskowate (trend ten utrzymuje się zwłaszcza w kawiarniach z ziarnami z Javy), zalatujące smakiem wina. Gdzieś pod koniec pojawiają się delikatne nutki czekolady. Jest smacznie, a zatem jest dobrze.

Z Vespa Cafe udaliśmy się do Delikatesów (Marszałkowska 8). Miejsce jest ciekawe, gdyż jest dłuższe niż szersze. Przechodzi przez całą długość kamienicy, w której się znajduje. Jako że Delikatesy przypominają bardziej restaurację (i zapewne nią są), obawialiśmy się, iż to co dostaniemy w filiżance nie będzie specjalnie zachwycające. Okazało się, że niepotrzebnie. Dostaliśmy naprawdę fajne (i nie owocowe) espresso. Dobrze zaparzone, w smaku lekko migdałowe, bez goryczki.

Dziarsko ruszyliśmy Marszałkowską dalej i już pod numerem 27/35 powitało nas Ministerstwo Kawy. W Ministerstwie jest bardzo fajnie i bardzo jasno, a co najważniejsze, jest też świetna kawa. I to nie z Javy. Ziarna pochodzą ze Szwecji, a zaparzone dają przyjemnie orzechową cremę i świetny, owocowy smak (grejpfrut) z czekoladową nutką. Bardzo nam smakowało. :)

Kolejna kawiarnia, do której zawitaliśmy to Karma (Mokotowska 17, wejście od Pl. Zbawiciela). W Karmie ludzi tłum, więc postanowiliśmy wychylić po filiżance przy barze. Ekscytacji przed wypiciem dodał fakt, że Karma sama wypala swoje ziarna. Piec można nawet obejrzeć, bo stoi w głównej sali. Zaserwowane nam espresso było bardzo gorące i bardzo poprawne. Ani dobre ani złe. Było takie w zasadzie nijakie, neutralne w smaku. Może to przez fakt, że pokarało nam języki swoją temperaturą. Nie spodziewaliśmy się tego. :) Niemniej jednak, ciekawa odmiana wśród mocno owocowych lub mocno goryczkowych kaw.

Na koniec odnaleźliśmy Relax Cafe (Złota 8A). Nazwa jak najbardziej nawiązuje do kina, które kiedyś znajdowało się w tym budynku. Natomiast, patrząc na wystrój tej małej kawiarni, ciężko oprzeć się skojarzeniom z zakładem fotograficznym, mieszczącym się tuż obok. Na ścianach wiszą zdjęcia, lampy zrobione są z reflektorów studyjnych, a i z baristą można pogawędzić o fotografii. Espresso w Relaxie było szatańskie. Mocne, goryczkowate, czekolada i pieprz. Zupełnie odmienne od poprzednich, ale również smaczne. To dobrze, że nie każda kawiarnia stawia na “soki owocowe” w swoim kawowym repertuarze.

Czas na podsumowanie. I tutaj mam nie lada orzech do zgryzienia, bo o ile pierwsze miejsce wątpliwości mych nie budzi, co do reszty już tak pewien nie jestem.

  1. Ministerstwo Kawy
  2. Delikatesy
  3. Vespa Cafe
  4. Relax Cafe
  5. Karma

Drugie miejsce szokujące? Może i tak, ale zasłużone. Za smak, za inność. Choć tak naprawdę kawiarnie z miejsc 2-4 powinny zajmować drugie miejsce ex aequo, zaserwowały bowiem naprawdę dobre, zróżnicowane kawy. Karma pod tym względem odstaje nieco za zbyt neutralne w smaku espresso. Niemniej jednak, do któregokolwiek miejsca z powyższej listy byście się nie wybrali, wypicie tamtejszych kaw nie sprawi Wam przykrości.

Tak przy okazji - w 5.29 mają świetne ziarna z Kenii. Wybierzcie się na espresso, bo jest przepyszne.

Read More
Kawa Bartek Kawa Bartek

Wrześniowy Festiwal Kawowy

Wakacje się skończyły, skończyły się też żarty. ;) Po dwóch miesiącach spacerowej posuchy wróciliśmy na warszawskie chodniki, prowadzące do kawiarni. Ale wrześniowy spacerniak był nietypowy. Z racji tego, że w terminie planowanym na spacery miało miejsce kawowe święto w postaci Kawa Fest'u, odwiedziliśmy kawiarnie biorące udział w tym wydarzeniu. Zaczęliśmy od Filtrów, gdzie skosztować mi dane było mocno winogronowego cold brew z ziaren etiopskiej Yirgacheffe - świetna rzecz na dobry początek słonecznego dnia. Na drogę wzięliśmy jeszcze latte i ruszyliśmy do 5.29. W tej malutkiej kawiarni z przemiłymi baristami stoczyliśmy espresso battle - 3 mieszkanki, 3 glass shoty i ciężki wybór...

Wakacje się skończyły, skończyły się też żarty. ;) Po dwóch miesiącach spacerowej posuchy wróciliśmy na warszawskie chodniki, prowadzące do kawiarni. Ale wrześniowy spacerniak był nietypowy. Z racji tego, że w terminie planowanym na spacery miało miejsce kawowe święto w postaci Kawa Fest'u, odwiedziliśmy kawiarnie biorące udział w tym wydarzeniu. Zaczęliśmy od Filtrów, gdzie skosztować mi dane było mocno winogronowego cold brew z ziaren etiopskiej Yirgacheffe - świetna rzecz na dobry początek słonecznego dnia. Na drogę wzięliśmy jeszcze latte i ruszyliśmy do 5.29. W tej malutkiej kawiarni z przemiłymi baristami stoczyliśmy espresso battle - 3 mieszkanki, 3 glass shoty i ciężki wybór. Wszystkie 3 strzały bardzo smaczne, bardzo różne, a zwycięzca mógł być tylko jeden. W znajdującej się niedaleko My'o'My nie trafiliśmy czasowo na cup tasting, więc posililiśmy się espresso (i latte), po czym 2/3 naszej spacerowej grupy udało się do domu, a ja postanowiłem odnaleźć, znajdujący się przy Puławskiej, Relaks, co nie okazało się takie proste (chwała Google Maps ;)). W Relaksie w końcu udało mi się wychylić cały kubas kawy zaparzonej w syfonie - bez rewelacji, jeśli chodzi o smak, ale metoda zaparzania widowiskowa, a na deser jeszcze filiżankę tym razem mocno porzeczkowej kawy, zaparzonej metodą cold brew w aparaturze godnej pracowni alchemicznej. Sam Kawa Fest to bardzo fajna inicjatywa i oby z roku na rok się rozrastała, bo fajnie jest pospacerować po kawiarniach i poznawać (smakując) różne techniki zaparzania kawy, w dodatku za rozsądne pieniądze. Smutne jest jednak to, że w biorących udział w Kawa Feście kawiarniach było mało ludzi. Mam nadzieję, że spowodowane było to krążeniem po kawiarniach, a nie słabym zainteresowaniem. Żałuję też, że nie dane mi było zobaczyć procesu wypalania ziaren w Filtrach (mam nadzieję, że udało się w końcu odpalić piec), że nie trafiliśmy z godziną w cup tasting w My'o'My, i że czas nie pozwolił na dotarcie na Francuską 30, gdzie pod czujnym okiem baristów można było porysować mlekiem na kawie. Może za rok czasu będzie więcej. Na koniec wielkie "Dzięki" dla wszystkich przemiłych baristek i baristów, z którymi udało się porozmawiać podczas pobytu w kawiarniach. Do zobaczenia. :)

 

Read More