Lubię obrazki czarno-białe
Lubię oglądać czarno-białe fotografie. Lubię również takie robić. Nie wiem czemu. Nie potrafię wytłumaczyć dlaczego przedkładam te dwa kolory nad pełne spektrum i dlaczego działa to tylko w przypadku fotografii, tak po prostu wyszło.Możliwe, że zdjęcia w odcieniach czerni i bieli są łatwiejsze w odbiorze. Nie zarzucają mózgu nadmiarem barw. Można się skupić na temacie przewodnim zdjęcia bez rozpraszania się feerią kolorów. Może są po prostu, przynajmniej dla mnie, bardziej wyraziste...
Lubię oglądać czarno-białe fotografie. Lubię również takie robić. Nie wiem czemu. Nie potrafię wytłumaczyć dlaczego przedkładam te dwa kolory nad pełne spektrum i dlaczego działa to tylko w przypadku fotografii, tak po prostu wyszło.Możliwe, że zdjęcia w odcieniach czerni i bieli są łatwiejsze w odbiorze. Nie zarzucają mózgu nadmiarem barw. Można się skupić na temacie przewodnim zdjęcia bez rozpraszania się feerią kolorów. Może są po prostu, przynajmniej dla mnie, bardziej wyraziste.
Słyszałem opinie, że zdjęcie kolorowe jest trudniejsze do zrobienia - trudniej jest zapanować nad kadrem by to co ma być motywem głównym nie utonęło zalane kolorami otoczenia. Możliwe, że tak jest i dlatego wygodniej mi działać w czerniach i bielach. Ale natura lubi równowagę. Są osoby uważające fotografie w dwóch kolorach za ukazującą jak fotograf potrafi operować światłem: czy je widzi, wykorzystuje do uplastycznienia obrazu, nadaniu mu emocji. Ta opinia również wydaje mi się słuszna. Patrząc jak kolorowe zdjęcia zmieniają się w festyn flar, przekombinowanych barw (i często modelek przyjmujących do tego pozy i miny istnie cierpiętnicze) nie służących niczemu odnoszę wrażenie, że faktycznie przy pracy z kolorowym materiałem nie zwraca się już tak uwagi na to co robi światło na zdjęciu. Ma być krzykliwie, kolorowo i z przytupem. Z drugiej strony jest podobnie. Nie wyszło Ci zdjęcie to przerób je na czarno-białe, dodaj winietę, jakieś ziarno, na wszelki wypadek przyciemnij i voila. Dwie recepty na “artystyczne” zdjęcia.
Lubię oglądać czarno-białe fotografie. Lubię też takie robić. Lubię, licząc w przypadku czarno-białych na to, że to temat na zdjęciu będzie interesował oglądającego a dwa kolory pomogą mu się tylko na tym temacie skupić. Nie odwrotnie.
Zamień Flickr na drukarkę atramentową
Naturalnie Flickr możemy zamienić na dowolną inną galerię w internecie, ale z racji popularności tej strony znalazła się ona w tytule. Nie namawiam oczywiście do kompletnej rezygnacji z publikacji w sieci. Jest to obecnie chyba najbardziej efektywny sposób na pokazanie swoich prac. Warto jednak zastanowić się nad wydrukiem swoich najlepszych dzieł.Drukarki atramentowe nie są obecnie szaleńczo drogie i za rozsądne pieniądze, w domowym zaciszu, możemy cieszyć się porządnymi wydrukami. Oto dziewięć powodów, dla których warto się nimi cieszyć, tymi wydrukami...
Naturalnie Flickr możemy zamienić na dowolną inną galerię w internecie, ale z racji popularności tej strony znalazła się ona w tytule. Nie namawiam oczywiście do kompletnej rezygnacji z publikacji w sieci. Jest to obecnie chyba najbardziej efektywny sposób na pokazanie swoich prac. Warto jednak zastanowić się nad wydrukiem swoich najlepszych dzieł.Drukarki atramentowe nie są obecnie szaleńczo drogie i za rozsądne pieniądze, w domowym zaciszu, możemy cieszyć się porządnymi wydrukami. Oto dziewięć powodów, dla których warto się nimi cieszyć, tymi wydrukami:
- Zdjęcia na papierze są wygodniejsze do transportu
- Pokazując wydrukowane zdjęcie wiesz, że będzie ono wyglądało tak jak chcesz
- Wydrukowany album z najlepszymi pracami robi większe wrażenie niż kilkaset zdjęć w internecie
- Łatwiej i taniej jest wydrukować zdjęcie w dużym formacie niż kupić duży monitor
- Wydrukowane zdjęcie to całkiem fajny prezent
- Wydrukowane zdjęcie fajnie wygląda oprawione i powieszone na ścianie
- Oglądanie odbitek to świetny powód do wyjścia na piwo
- Wybieranie zdjęć do wydrukowania to świetna nauka selekcji
- Twoim dzieciom lub wnukom może sprawić frajdę przerzucanie stron w albumie
Macie jeszcze jakieś pomysły dlaczego zdjęcia na papierze są lepsze od tych na monitorze? :)
Reklama dźwignią handlu
Jestem doświadczonym fotografem i fotoreporterem z profesjonalnym sprzętem i wielomapomysłami.
Nie tędy droga zwłaszcza gdy portfolio pokazuje, że profesjonalny sprzęt to nie wszystko,
Kompozycja
Podczas ostatniego odcinka The Grid (polecam) Scott Kelby wraz z Mattem Kloskowskim dokonali ślepej krytyki kilkudziesięciu zdjęć przesłanych do nich. W skrócie: nie znając autora ani okoliczności powstania zdjęcia mówili co jest złe lub dobre w tym co widzą na ekranie. Patrząc na przysłane zdjęcia i słuchając słów krytyki przyszła mi do głowy ciekawa refleksja.Amatorzy fotografii nie mają pojęcia o podstawach. Nie znają zasad kompozycji, nie potrafią zapanować nad tym co dzieje się w kadrze, nad pierwszym i dalszymi planami. Po prostu pstrykają fotkę nie zadając sobie trudu żeby pomyśleć co i jak chcą pokazać potencjalnemu odbiorcy. Zacząłem się zastanawiać skąd się bierze takie podejście do fotografowania. Czy ze świadomości, że karta pamięci pojemna jest i zniesie dużo...
Podczas ostatniego odcinka The Grid (polecam) Scott Kelby wraz z Mattem Kloskowskim dokonali ślepej krytyki kilkudziesięciu zdjęć przesłanych do nich. W skrócie: nie znając autora ani okoliczności powstania zdjęcia mówili co jest złe lub dobre w tym co widzą na ekranie. Patrząc na przysłane zdjęcia i słuchając słów krytyki przyszła mi do głowy ciekawa refleksja.Amatorzy fotografii nie mają pojęcia o podstawach. Nie znają zasad kompozycji, nie potrafią zapanować nad tym co dzieje się w kadrze, nad pierwszym i dalszymi planami. Po prostu pstrykają fotkę nie zadając sobie trudu żeby pomyśleć co i jak chcą pokazać potencjalnemu odbiorcy. Zacząłem się zastanawiać skąd się bierze takie podejście do fotografowania. Czy ze świadomości, że karta pamięci pojemna jest i zniesie dużo? Może fakt, że w Photoshopie można wiele wpływa na takie beztroskie pstrykanie? A może jest to po prostu wynik lenistwa spowodowanego erą zoomów, cyfrówek i społeczeństwa zadowalającego się byle czym?
Pamiętam, że tak naprawdę szacunku do kadru nauczyłem się gdy z cyfrowego “kompaktu” przesiadłem się na tradycyjną lustrzankę ze stałoogniskowym obiektywem. Pierwsze kadrowanie trwało 15 minut ale w zasadzie było takie jakie chciałem. Żadnego przycinania w programie graficznym. Z każdym kolejnym kadrem było coraz lepiej aż w końcu pewne nawyki weszły w krew i wykonywałem je podświadomie. Przeczytałem też kilka mniej lub bardziej pomocnych książek, z których dowiedziałem się o zasadach kompozycji, trójpodziale, mocnych punktach itp. Pomagało również podglądanie jakie kompozycje tworzą Ci Wielcy, uznani na świecie, zarówno fotografowie jak i malarze.
Wydaje mi się, że problemem nie jest jednak rozpowszechnienie się aparatów cyfrowych, niskich cen na podstawowe modele lustrzanek. Problemem jest lenistwo. Zamiast wypracować sobie kadr przy danej ogniskowej, łatwiej jest pokręcić pierścieniem zoomu. Zamiast ustawić się tak by niepożądane rzeczy zniknęły z kadru, prościej jest później wystemplować je w Photoshopie. Zamiast zrobić jedno dobre zdjęcie w dziesięć minut lepiej zrobić 20 w minutę i mieć nadzieję, że któreś będzie się nadawało… do czegoś. Do tego wszystkiego dochodzi jeszcze problem ludzi, którzy nie przyjmują do siebie słów krytyki, życzliwej krytyki. Oczekują tylko poklepania po plecach w geście cichej aprobaty.
Czy czeka nas zatem napływ leniwych fotografów i ich nudnych, źle skomponowanych fotografii?
Zdjęcie Dnia
plfoto wybrało moje zdjęcie na Zdjęcie Dnia. Miłe to wyróżnienie. Przy okazji zdałem sobie sprawę, że we wrześniu minie 10 lat odkąd jestem na tym portalu i mimo, że nie publikuję już tam zdjęć tak często jak kiedyś to jakaś słabość do tej strony została. Ku pamięci: tutaj link do zdjęcia na portalu plfoto.com (jak by ktoś chciał poczytać komentarze...
plfoto wybrało moje zdjęcie na Zdjęcie Dnia. Miłe to wyróżnienie. Przy okazji zdałem sobie sprawę, że we wrześniu minie 10 lat odkąd jestem na tym portalu i mimo, że nie publikuję już tam zdjęć tak często jak kiedyś to jakaś słabość do tej strony została. Ku pamięci: tutaj link do zdjęcia na portalu plfoto.com (jak by ktoś chciał poczytać komentarze ;)) a poniżej samo zdjęcie.
Najtrudniejsza rzecz w fotografii
Zastanawiam się ostatnio, co jest najtrudniejsze w fotografowaniu. Operowanie światłem czy chwytanie wyjątkowej chwili? Może umiejętność znajdowania się w odpowiednim miejscu albo wyszukiwania niezwykłości w rzeczach zwykłych z pozoru? A może jeszcze coś innego? Myślę nad tym i myślę, dochodząc do zgoła innego wniosku: najtrudniejszą rzeczą w fotografii jest wybór zdjęć do publikacji.Patrząc, jak internet puchnie od tysięcy zdjęć umieszczanych w galeriach - to chyba nie jest zły wniosek. Zawsze uważałem, że osoba publikująca fotografię jest swoim najostrzejszym sędzią, przez co ciężko jej wybrać to jedno zdjęcie z kilkudziesięciu...
Zastanawiam się ostatnio, co jest najtrudniejsze w fotografowaniu. Operowanie światłem czy chwytanie wyjątkowej chwili? Może umiejętność znajdowania się w odpowiednim miejscu albo wyszukiwania niezwykłości w rzeczach zwykłych z pozoru? A może jeszcze coś innego? Myślę nad tym i myślę, dochodząc do zgoła innego wniosku: najtrudniejszą rzeczą w fotografii jest wybór zdjęć do publikacji.Patrząc, jak internet puchnie od tysięcy zdjęć umieszczanych w galeriach - to chyba nie jest zły wniosek. Zawsze uważałem, że osoba publikująca fotografię jest swoim najostrzejszym sędzią, przez co ciężko jej wybrać to jedno zdjęcie z kilkudziesięciu. Że proces selekcji jest najżmudniejszym i najdłuższym etapem w procesie powstawania zdjęcia - od pomysłu do jego publikacji. Tymczasem widzę, że jest to najprostsza rzecz pod słońcem. Zrzucić zdjęcia z karty na dysk, skasować te nieostre, wgrać do galerii i już. Najlepiej jeszcze dać jakiś krzykliwy tytuł i gotowe. Zrozumiałbym ten fakt, gdyby trafiały one do prywatnych galerii dla rodziny, znajomych itp. Ale coraz więcej takich zdjęć pojawia się podpisanych jako dzieła "profesjonalnych fotografów". Nawiasem mówiąc, jaki jest sens mierne zdjęcia firmować swoim nazwiskiem, wypisanym jakimiś kulfonami z nieśmiertelnym dopiskiem "photography"? Ktoś to będzie kradł czy co? Jakby tego było mało, często jest to portfolio ludzi, którzy takimi zdjęciami promują swoje usługi. Fotografuję już od dobrych kilku lat i do tej pory nie przeszło nawet mi przez myśl, aby nazywać siebie fotografem, a już tym bardziej - profesjonalnym. Może przynoszę za mało zdjęć do domu? Może powinienem przestać się przejmować takimi błahostkami jak kompozycja, ekspozycja, temat, tylko trzaskać jak leci i opróżniać kartę wprost do internetowej galerii?
Jest to denerwujące, gdyż dzięki takim fotograficznym hurtownikom przegapiamy całą masę naprawdę dobrych fotografii. Fotografii, nad którymi ktoś spędził kilkanaście, a może i kilkadziesiąt, godzin, by pokazać coś szczególnego. Bo szczególne zdjęcie to nie tylko odpowiedni moment, doskonała technika i obróbka w programie graficznym. To również, a może przede wszystkim, świadomość tego, co chce się pokazać innym, i czy warte jest to pokazania.
Na czym polega fotografia cyfrowa?
Przy okazji ostatnich wizyt na kilku forach mniej lub bardziej poświęconych fotografii znów zacząłem się zastanawiać nad fenomenem o nazwie "fotografia cyfrowa". Z tych zastanowień nasunął mi się wniosek, że w cyfrowej fotografii obraz zszedł na plan ostatni.Liczą się megapiksele, jak najmniejszy szum i inne techniczne pierdoły, którymi jeszcze nie tak dawno nikt poważny w zasadzie nie zawracał sobie głowy. Liczył się pomysł, światło i zamknięcie w kadrze czegoś wyjątkowego. Co prawda o fotografię tradycyjną tylko się otarłem - choć trochę klisz się zmarnowało ;) - ale nie przypominam sobie, żeby na spotkaniach, w których brałem udział, głównym tematem był wykres MTF obiektywu czy trzystu krotne powiększenie odbitki i bluzganie na temat ziarna...
Przy okazji ostatnich wizyt na kilku forach mniej lub bardziej poświęconych fotografii znów zacząłem się zastanawiać nad fenomenem o nazwie "fotografia cyfrowa". Z tych zastanowień nasunął mi się wniosek, że w cyfrowej fotografii obraz zszedł na plan ostatni.Liczą się megapiksele, jak najmniejszy szum i inne techniczne pierdoły, którymi jeszcze nie tak dawno nikt poważny w zasadzie nie zawracał sobie głowy. Liczył się pomysł, światło i zamknięcie w kadrze czegoś wyjątkowego. Co prawda o fotografię tradycyjną tylko się otarłem - choć trochę klisz się zmarnowało ;) - ale nie przypominam sobie, żeby na spotkaniach, w których brałem udział, głównym tematem był wykres MTF obiektywu czy trzystu krotne powiększenie odbitki i bluzganie na temat ziarna. Pamiętam, że ludzie przynosili stykówki, odbitki, rzutniki ze slajdami. I właśnie wokół tych przyniesionych zdjęć toczyły się dyskusje. Pytania w kwestiach technicznych padały odnośnie sposobu wywołania, typu kliszy czy, ewentualnie, obiektywu.
Przeglądając fora odnoszę wrażenie, że aparaty cyfrowe wypaczyły sposób podejścia do fotografii. Widzę wątki, w których ludzie przez 2 strony zastanawiają się, jaki wybrać statyw do aparatu. Na Boga, to tylko statyw! Trzy nogi, które mają utrzymać sprzęt. Nad czym tu dywagować? Albo zastanawianie się, czy obiektyw Canona jest faktycznie ostry, po tym jak się zrobiło 3 zdjęcia kawałka tekstu w gazecie. Sama rozmowa o zdjęciach jest też bełkotem. Tu nieostre, tam przeostrzone, ówdzie w "lewym dolnym" coś nie tak. Światła przepalone o 1/3 EV, cienie niedoświetlone o -1/2EV. Oczywiście, całe zdjęcie "szumi" - wprawdzie przy powiększeniu 300 razy, ale jednak. Sam ostatnio się dowiedziałem, że na jednym ze zdjęć mam nieostry bokeh.
Z reguły piszą to osoby, które po pół roku trzaskania zdjęć na cyfrówce i wzbogaceniu w wiedzę zaczerpniętą od innych internetowych "mistrzów fotografii", myślą, że wiedzą wszystko. Godziny spędzone w sieci na poszukiwaniu każdego technicznego parametru aparatu i matrycy sprawiły, że są w stanie w przeciągu 15 sekund nakreślić histogram widzianego obrazu, określić z jakiej matrycy pochodzą szumy, i że jakbyś przymknął delikatnie przysłonę, to uzyskałbyś dużą lepszą ostrość. Nie zrozumieją, że niedoświetlenie lub prześwietlenie, szum, nieostrość są twoją formą wyrazu - efektem, dzięki któremu chciałeś wzmocnić emocje oglądającego. Nie podyskutują z tobą na temat tych emocji (lub ich braku). Nie wyrażą opinii o samym zdjęciu. Nie powiedzą, czy czują to, co chciałeś tą fotografią przekazać oglądającemu. Wszak wykracza to poza wykresy, tabelki i specyfikację techniczną.
W sumie trudno się dziwić gdy zdjęcia, które się ogląda to jedynie powiększone fragmenty aby poznać szumy i ostrość. W nieustannych poszukiwaniach najostrzejszego szkła, najmniej szumiącej matrycy… naj-naj sprzętu, kiedyż znaleźć czas, by samemu zdjęcia zrobić? Zdjęcia, które robi się dzięki nagłemu impulsowi w sercu. Fotografie, którym poświęciło się nieco czasu na przemyślenie formy i sposobu przekazu. Fotografie, które nie są zrzutem z karty pamięci, doprawionym Photoshopem (bo jak fotografowi nie wyjdzie, to program graficzny naprawi).
Nigdy nie byłem zwolennikiem tezy, że jeśli uczyć się fotografii, to na tradycyjnym aparacie na klisze - bo taki aparat uczy myślenia, szacunku do kadru; bo każda klatka jest cenna; bo lepiej poświęcić minutę dłużej na przemyślenie tego, co chce się zrobić, niż potem beznamiętnie spojrzeć na ekranik i wcisnąć "delete". Ale może coś w tym stwierdzeniu jednak jest? Może faktycznie aparat na błonę fotograficzną w pewien sposób zmieniał podejście fotografa do tematu, łącząc ich w bardziej emocjonalny sposób niż aparat cyfrowy?
Tak na koniec tych przydługich żalów mych chciałem wspomnieć o jeszcze jednej rzeczy, która mnie zaciekawiła - i od której zaczęły się owe przemyślenia o fotografii cyfrowej - a mianowicie książki. Widziałem ostatnio ofertę zakupu całego pakietu "dzieł" traktujących o nauce cyfrowego fotografowania, co nasunęło mi na myśl istotne, jak sądzę, pytania. Czy portret wykonany cyfrowo różni się od tego wykonanego analogowo? Czy technika fotografowania pejzażu zmienia się, gdy na statywie - zamiast analogowego Pentaxa - podepnę cyfrowego Nikona? I czy dla odbiorcy fotografii ma to w ogóle znaczenie?
Czy nikt już nie przeczyta książki po prostu o fotografii?
P.S. Zdjęcie ilustrujące ten wpis to (jak zresztą chyba nawet widać) powiększenie 200x. Miłego oglądania ;)
Pan Buzuk i praskie tajemnice.
Dzięki urodzinowemu prezentowi od mojej Agnieszki, polecieliśmy do Pragi aby tropem Pana Samochodzika upajać się praskimi tajem... zabytkami. Praga jest niesamowita. W zasadzie te cztery dni to masa chodzenia i zwiedzania a i tak czuć niedosyt oraz chęć powrotu by to wszystko jeszcze raz, na spokojnie obejrzeć. Zdjęcia też nie oddają magii niektórych miejsc...
Dzięki urodzinowemu prezentowi od mojej Agnieszki, polecieliśmy do Pragi aby tropem Pana Samochodzika upajać się praskimi tajem... zabytkami.
Praga jest niesamowita. W zasadzie te cztery dni to masa chodzenia i zwiedzania a i tak czuć niedosyt oraz chęć powrotu by to wszystko jeszcze raz, na spokojnie obejrzeć.
Zdjęcia też nie oddają magii niektórych miejsc. Ciężko zresztą robić zdjęcia gdy harmonogram zwiedzania napięty a dodatkowo na plecy i w kadr włazi tysiąc turystów, którzy też chcą zobaczyć, sfotografować lub po prostu przejść. Do obejrzenia zdjęć w większej ilości (ponad 100) zapraszam do galerii na Flickr.
XIX Cycle Messenger World Championship - 2011 Warsaw
Jak już wspominałem w poprzednim wpisie weekend w Warszawie był obfitujący w rowerowe atrakcje. O zmaganiach kolarzy podczas Tour de Pologne już pisałem ale w tym samym czasie (a nawet wcześniej bo już od piątku) o miano najlepszego na świecie zmagali się kurierzy rowerowi. I powiem Wam, że było to dużo ciekawsze niż oglądanie zawodowych kolarzy.Może częściowo przez pogodę, która praktycznie od godziny 14 nie ułatwiała zadania gęsto skrapiając wodą Warszawę. Może przez zdrową rywalizację toczoną przez kurierów. Może przez pasję...
Jak już wspominałem w poprzednim wpisie weekend w Warszawie był obfitujący w rowerowe atrakcje. O zmaganiach kolarzy podczas Tour de Pologne już pisałem ale w tym samym czasie (a nawet wcześniej bo już od piątku) o miano najlepszego na świecie zmagali się kurierzy rowerowi. I powiem Wam, że było to dużo ciekawsze niż oglądanie zawodowych kolarzy.Może częściowo przez pogodę, która praktycznie od godziny 14 nie ułatwiała zadania gęsto skrapiając wodą Warszawę. Może przez zdrową rywalizację toczoną przez kurierów. Może przez pasję. A może wszystkie te elementy złożyły się na świetną imprezę z klimatem i emocjami, walką na asfalcie i w błocie.
Jeśli komuś nie wystarczy tych kilka zdjęć, które tu umieściłem to więcej ujęć umieściłem na swoim koncie na Flickr.
Tour de Pologne w Warszawie
Ostatnia lipcowa niedziela była dobrą niedzielą dla fanów rowerów. Pomijając pogodę (jak to ładnie ktoś powiedział dziś w Antyradiu - Lipcopad) oczywiście. Rozpoczął się Tour de Pologne a kurierzy mieli swoje mistrzostwa (chociaż w zasadzie ta grupa rozpoczęła rywalizację chyba już w piątek). Tak więc emocji nie brakowało. Kolarze śmignęli przez Warszawę dość szybko w grupie niezbyt licznej ale i tak widok koszulek Leopard, Astana, HTC, Saxo i innych, które niedawno można było oglądać na Tour de France, potrafi sprawić radość i podnieść na duchu, że w tym kraju można jednak coś zrobić...
Ostatnia lipcowa niedziela była dobrą niedzielą dla fanów rowerów. Pomijając pogodę (jak to ładnie ktoś powiedział dziś w Antyradiu - Lipcopad) oczywiście. Rozpoczął się Tour de Pologne a kurierzy mieli swoje mistrzostwa (chociaż w zasadzie ta grupa rozpoczęła rywalizację chyba już w piątek). Tak więc emocji nie brakowało. Kolarze śmignęli przez Warszawę dość szybko w grupie niezbyt licznej ale i tak widok koszulek Leopard, Astana, HTC, Saxo i innych, które niedawno można było oglądać na Tour de France, potrafi sprawić radość i podnieść na duchu, że w tym kraju można jednak coś zrobić. Kolarzy złapać udało mi się na ul. Belwederskiej gdzie rozgrywana była premia górska (!) i z tego momentu są zdjęcia. Potem pomaszerowałem zobaczyć finał zmagań kurierów ale zdjęcia z tej imprezy przy innej okazji.