Blog

Piszę sobie czasem tu o fotografii, kawie, gadżetach i tym co mi zalega na sercu.

Rower, deszcz i banan na gębie

Postanowiłem w końcu wybrać się na dłuższą wycieczkę. Od razu uprzedzam, że dłuższa wycieczka to nie jest aktualnie 100+ kilometrów bo leszczyk się ze mnie zrobił ale powoli nadrabiam i mam nadzieję, że w tym sezonie jeszcze pochwalę się dłuższymi dystansami. Ale do rzeczy bo odbiegam jak zawsze od tematu. Wyruszyłem po 10 z zamiarem dojechania do Choszczówki i z nadzieją, że również wrócę stamtąd o własnych siłach. Ten plan zrealizowałem. Jechało się w sumie całkiem znośnie w obie strony chociaż ostatnie kilometry przed domem zaczęły męczyć. Samej wycieczki nie ma za bardzo co opisywać bo nie ma nic ciekawego w opisie ulicy Jagiellońskiej czy też temu podobnych widoków ale... po drodze złapał mnie deszcz. Ci co mnie znają wiedzą już pewnie o co chodzi a tym co nie mieli okazji mnie poznać śpieszę z wyjaśnieniem, że kombinacja deszczu i roweru działa na mnie euforycznie. Deszcz był zacny. Co prawda długo nie padał ale robił to intensywnie a kałuże jakie pozostawił przypominały o nim jeszcze przez jakiś czas. Smuci mnie tylko to, że nie mogłem się nim nacieszyć w lesie jakimś. Cóż... wszystko przede mną. Ach... dobrze, że na klawiaturze pisze się rękoma bo inaczej chyba bym tego wpisu nie popełnił ;-)